Recenzja Sezonu 1

Odwilż (2022)
Xawery Żuławski

Na Zachodzie (Polski) bez zmian

Ponadprzeciętne seriale kryminalne głęboko drążą w ludzkiej psychice, która zostaje rozbita w konfrontacji z okrucieństwem, stratą i bezsensem zła. "Odwilż" wiernie podąża wskazanym tropem i
Na Zachodzie (Polski) bez zmian
źródło: materialy promocyjne
W ostatnich latach zalała nas fala polskich seriali kryminalnych, które z lepszym lub gorszym skutkiem próbują naśladować zachodnie wzorce gatunkowe. Po "Klangorze", "W głębi lasu" oraz dwóch sezonach "Rojsta" i "Kruka" przyszedł czas na "Odwilż", czyli pierwszy rodzimy projekt sygnowany przez HBO Max. Już efektowna czołówka rozpisanego na sześć odcinków dzieła zdradza jego niemałe ambicje. Nastrojowe, na poły oniryczne obrazy Szczecina i okolic stanowią tło dla napisów początkowych, a z offu płynie utrzymana w minorowej tonacji piosenka Billie Eilish "When The Party’s Over". Szybko jasne staje się, że serial wyreżyserowany przez Xawerego Żuławskiego czerpie inspirację z tak uznanych tytułów jak "Detektyw" i "Mindhunter", ale nie stoi za tym bezmyślne kopiowanie ani desperackie starania, by prześcignąć zagraniczne ideały. Twórcy nie dokonują w "Odwilży" żadnej rewolucji, bo zależy im przede wszystkim na stworzeniu angażującej, pogłębionej psychologicznie i inteligentnie poprowadzonej opowieści, która w realiach polskiej telewizji wciąż jest na wagę złota. 


Akcja toczy się na przełomie zimy i wiosny w stolicy województwa zachodniopomorskiego, gdzie zostaje znalezione ciało psychoterapeutki Magdaleny Kosińskiej, córki prokuratora okręgowego. Komendant Bogdan Pietrzak zleca prowadzenie śledztwa aspirantce Katarzynie Zawiei, a pomaga jej dwóch współpracowników: Krzysztof Trepa i Andrzej Radwan. Cień podejrzenia najszybciej pada na męża Kosińskiej, Marcina, lecz zaginięcie ich wspólnego dziecka, które kobieta urodziła przed śmiercią, każe funkcjonariuszom z miejskiej komendy zweryfikować też inne tropy. Zawieja, przeżywająca żałobę po odejściu partnera Wojtka i opiekująca się córeczką Hanią, uznaje za swój priorytet odszukanie porwanego niemowlęcia. Jej dążenia ku rozwiązaniu głośnej sprawy będą wiązać się z przywoływaniem duchów traumatycznej przeszłości i odkrywaniem tajemnic pochowanych w mrocznych zakamarkach Szczecina.

"Odwilż" nie proponuje nowej jakości, ale ofiaruje w zamian precyzyjnie zaplecioną intrygę kryminalną, skrupulatnie nakreślone portrety bohaterów oraz narrację o ludziach brutalnie doświadczonych przez życie, płacących za stare błędy i usiłujących skleić nadszarpnięte relacje z najbliższym otoczeniem. Od przecenianego filmu "Hiacynt" czy niedopracowanego "W głębi lasu" posępny serial odróżnia dobrze przemyślany scenariusz, który przy maksymalnej klarowności zachowuje miejsce na ekscytujące zwroty akcji, podbijające napięcie cliffhangery i lżejsze momenty przełamujące dojmującą, melancholijną aurę. Nawet jeśli natykamy się w nim na rozwiązania, które trudno (psycho)logicznie uzasadnić (dlaczego Zawieja zabiera kilkuletnią córkę na potencjalne miejsce zbrodni?), twórcy nie zmuszają nas do zbyt częstego zawieszania niewiary i umiejętnie rozplątują kolejne wątki. Co istotne, dzieło nie gaśnie z odcinka na odcinek, a zakończenie świadczy o sporym rozeznaniu autorów w konwencji, bo nie razi schematyzmem i podnosi nasz poziom adrenaliny zadziwiająco wysoko.


Ponadprzeciętne seriale kryminalne głęboko drążą także w ludzkiej psychice, która zostaje rozbita w konfrontacji z okrucieństwem, stratą i bezsensem zła. "Odwilż" wiernie podąża wskazanym tropem i stopniowo przeistacza się w historię o kojeniu niedawnych, niezabliźnionych ran przez Zawieję. Główna bohaterka zmaga się z wątpliwościami dotyczącymi śmierci partnera oraz czuje straszliwą bezsilność wobec zdarzeń, którym nie udało jej się zapobiec. Choć w pracy kobietę cechuje profesjonalizm, zdecydowanie i sprawczość, jej życie prywatne rozlatuje się jak domek z kart. Bolesna przeszłość puka do drzwi protagonistki nieustannie, a wyuczona samodzielność nie pozwala jej poprosić innych o wsparcie. Zawieja najgorzej radzi sobie w relacjach z córką, i to właśnie drobne interakcje między bohaterkami pełnią szczególnie ważną rolę w serialu. Trudność w okazywaniu podopiecznej bliskości i niepoświęcanie jej odpowiedniej ilości czasu składają się na obraz niepełnego, niedoskonałego macierzyństwa policjantki. Determinacja, z jaką Zawieja stara się odnaleźć dziecko Kosińskich, odpowiada symbolicznej próbie spłaty długu za własne rodzicielskie zaniedbania i błędy. Od powodzenia działań głównej bohaterki będzie zależeć to, czy uwolni się od nieznośnego poczucia winy i zdoła na nowo wzniecić płomień domowego ogniska. 

Warstwie narracyjnej i psychologicznej "Odwilży" można stawiać drobne zarzuty, ale same słowa uznania należą się za oprawę wizualną i muzyczną. Operator Tomasz Naumiuk (doświadczony w pracy na planie seriali "Wataha", "1983" i "Krew z krwi") mistrzowsko wykorzystuje monochromatyczne, skąpane w zimnych barwach zdjęcia, by zamienić Szczecin w najmroczniejszy i najbardziej depresyjny zakątek Polski. Lekko zamglone, zroszone deszczem i niemal odcięte od światła słonecznego miasto wygląda w oku kamery jednocześnie bardzo odpychająco i dziwnie znajomo. Twórcy unikają pokazywania najsłynniejszych, szczecińskich lokacji, na czele z Wałami Chrobrego, kosztem wciągnięcia nas w mniej uczęszczane i mniej przyjazne zaułki przypominające raczej odrealnione scenerie z filmów noir niż łatwo rozpoznawalne przestrzenie. Powracające, statyczne ujęcia z lotu ptaka, nasuwają zaś skojarzenia z fatum wiszącym nad bohaterami powiązanymi siecią brutalnych zbrodni. Dopieszczone kadry oplatają kompozycje Łukasza Targosza: raz powolne, ponure i niemal żałobne, a raz dynamicznie napędzające tempo akcji. Serial, który obejrzy pewnie wielu zagranicznych widzów (HBO Max udostępnia go wszystkim subskrybentom), nie odstaje poziomem realizacji od czołowych produkcji amerykańskich i zaświadcza o pełnym profesjonalizmie polskich filmowców.


Cieszy również dobór nieoczywistej obsady złożonej z legend polskiego kina kryminalno-bandyckiego (Bogusław Linda, Andrzej Grabowski) i aktorów wciąż czekających na większy rozgłos. Katarzyna Wajda, której pierwszy raz powierzono główną rolę, odpłaca się wzorcowym wypełnieniem swojego zadania. Zawieja w jej interpretacji to twardo stąpająca po ziemi i śmiało walcząca o siebie policjantka, a zarazem tłumiąca negatywne emocje i trzymająca wszystkich na dystans indywidualistka. Trochę polska Mare z Easttown, trochę Robin Griffin z "Tajemnic Laketop", ale finalnie autonomiczna postać zderzająca się z przytłaczającymi prawdami o własnych ułomnościach. Wajdzie partnerują Bartłomiej Kotschedoff i Cezary Łukaszewicz – obaj tworzą kreację współpracowników Zawiei, uwiarygodniając ich narastający męski konflikt oraz niejednoznaczne stosunki prywatno-zawodowe z protagonistką. Z kolei Juliusz Chrząstowski (gwiazdor Starego Teatru w Krakowie) dosłownie staje się komendantem Pietrzakiem na ekranie: nie ma w jego występie żadnej fałszywej nuty, bo aktor świetnie czuje konwencję, na zmianę wzbudzając naszą irytację i zaufanie. Niestety zdarzają się tu sceny, w których odtwórcy głównych ról bardziej deklamują, niż ożywiają emocjonalnymi reakcjami dialogi, lecz szczęśliwie nie przesłaniają one szerszej panoramy na owocną współpracę Żuławskiego z imponującą obsadą. Tytułowa "odwilż" może być więc zwiastunem następnych sukcesów polskich seriali, których krąg obejmuje coraz bardziej różnorodne i jakościowe propozycje. Na początek warto jednak docenić tak sprawnie zrealizowane dzieła gatunkowe, na jakich nadmiar nigdy nie mogliśmy narzekać. 
1 10
Moja ocena serialu:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones